Musiało minąć 2/3 miesiąca, żebym zebrała się w sobie i zrobiła wreszcie posta ze zdjęciami z Berlina. Może to dlatego, że nie jestem z nich zbytnio zadowolona - mam wrażenie, że w ogóle nie oddają atmosfery miasta. Mało sprzyjająca pogoda nie była dla mnie specjalnie inspirująca i nie skłaniała do zbyt częstego wyjmowania rąk z kieszeni :)
To była już moja trzecia wizyta w tym mieście i właściwie pierwsza, kiedy miałam okazję na spokojnie pochodzić sobie i pozwiedzać tak jak lubię - czyli bez pośpiechu, skupiając się nie tylko na najważniejszych punktach, ale też samodzielnie odkrywając różne zakamarki. Oczywiście nie udało mi się zobaczyć wszystkiego, co sobie zaplanowałam, ale stwierdziłam, że lepiej będzie trochę sobie odpuścić, a nie ganiać jak szalona od muzeum do muzeum. Dzięki temu bardziej poczułam charakter tego miasta, jego atmosferę. Kiedy pierwszy raz byłam w Berlinie, odniosłam wrażenie... swojskości. Nie czułam się tam obco, jak to czasami bywa kiedy się odwiedza nowe miejsce. I na tym moim zdaniem polega cały urok Berlina - mimo, że jest to wielkie i bardzo różnorodne miasto, jest jednocześnie bardzo przyjazne, nie przytłacza. Nawet ludzie wydają się być mniej zirytowani i jacyś tacy bardziej wyluzowani...
Berlin jest dosłownie oklejony i obmalowany przez artystów ulicznych - nawet eleganckie domy nie są oszczędzane. Można uznać to za wandalizm, ale moim zdaniem to bardzo ubarwia miasto. Kreuzberg - dzielnica imigrantów, artystów i modnej młodzieży ;) Kolorowa i zaskakująca. Żałuję, że nie miałam wiele czasu, żeby tam połazić.
CDN. :)
Nie bądź niezadowolona, mi się bardzo podobają ;). Szczególnie to z turkusowym budynkiem! Chyba lubisz fotografować graffiti, hm?
OdpowiedzUsuń