Rower wyciągnięty z piwnicy i odkurzony. Pierwszy niedzielny spacer w Łazienkach wśród tłumów warszawiaków i nie-warszawiaków zaliczony i zakończony bolącymi stopami oraz lekkim stanem oszołomienia od nadmiaru słońca. Forsycje przed moim oknem z co najmniej miesięcznym opóźnieniem zaczynają kwitnąć. W duszy na zmianę bardzo lekko i dziwnie ciężko. Czas kurczy się nieubłaganie, na wszystko brakuje czasu. Niezaprzeczalnie nastała wiosna.
Dziękuję.Cieszę się,że udało się oddać klimat. Ja też niestety miałam okazję być tylko jeden dzień,a może szczęście,pozostał taki niedosyt!
OdpowiedzUsuńPiękny blog i śliczne,wiosenne zdjęcia Warszawy.Wiele dałabym teraz za taki inspirujący spacer. Czas płynie nieubłagalnie,ale czy to źle,jeśli można go tak przyjemnie spędzać?
Drugie zdjęcie jest przewspaniałe!
OdpowiedzUsuńJak już wpadniesz na jakiś pomysł okiełznania pędzącego czasu to daj znać, przyda się także mi! :)