♫ Brodka - Varsovie ♫
Dziś zostałam brutalnie wyciągnięta z łóżka i zmuszona do wyjścia na świat. Ostatni dzień wakacji (teoretycznie ostatni, ale tak naprawdę przedostatni, bo okazało się, że poniedziałkowy wykład odwołany <3) spędziłam na włóczeniu się po mieście. W Warszawie odbywał się Warsaw Gallery Weekend, postanowiłam więc odwiedzić kilka galerii. Przy okazji udało mi się odkryć mnóstwo ciekawych zakątków, których wcześniej nie znałam, bądź nie zwracałam na nie uwagi. To zadziwiające jak mało znam własne miasto. Wchodziłam w zapuszczone podwórka, zadzierałam głowę, żeby obejrzeć budynki, które mijałam bardzo często, a nie miałam okazji im się bliżej przyjrzeć. Do tego wspaniała pogoda - uwielbiam słoneczne jesienne dni. Czyste powietrze i piękne światło odbijające się od szyb kamienic.
Dziś zostałam brutalnie wyciągnięta z łóżka i zmuszona do wyjścia na świat. Ostatni dzień wakacji (teoretycznie ostatni, ale tak naprawdę przedostatni, bo okazało się, że poniedziałkowy wykład odwołany <3) spędziłam na włóczeniu się po mieście. W Warszawie odbywał się Warsaw Gallery Weekend, postanowiłam więc odwiedzić kilka galerii. Przy okazji udało mi się odkryć mnóstwo ciekawych zakątków, których wcześniej nie znałam, bądź nie zwracałam na nie uwagi. To zadziwiające jak mało znam własne miasto. Wchodziłam w zapuszczone podwórka, zadzierałam głowę, żeby obejrzeć budynki, które mijałam bardzo często, a nie miałam okazji im się bliżej przyjrzeć. Do tego wspaniała pogoda - uwielbiam słoneczne jesienne dni. Czyste powietrze i piękne światło odbijające się od szyb kamienic.
Stara Syrenka
Genialnie przerobione blaszane skrzynki |
Uwielbiam takie podwórka. Ślady po kulach na ścianach działają na wyobraźnię...
Space Invader!
Obdrapane ściany mają swój urok. Podwórko przy Foksal.
Piękna klatka schodowa w starej kamienicy.
Ulica Wspólna
Wystawa w galerii Raster
To byłoby idealne zakończenie wakacji, gdyby nie fakt, że pod koniec dnia miałam przykrą przygodę. Zmierzając do chińskiego barku potknęłam się o naprawdę niską barierkę i grzmotnęłam o chodnik. Cud, ze moje zęby przeżyły, ucierpiały za to ręce i kolano. Niedzielny wieczór spędziłam więc w obleśnym szpitalu na czekaniu w kolejce do prześwietlenia - na szczęście nic poważnego się nie stało. Plus 10 do doświadczenia...
Chcę się natychmiast przenieść do zdjęcia z drzewem! Najgenialniejsze! Jak z kadru jakiegoś filmu ;)
OdpowiedzUsuńDobrze, że nic poważnego Ci się nie stało, mój brzuszek dalej cierpi bo zemście wybuchającego kubka z wrzątkiem ;/
zdjęcia - tak bardzo inspirujące i każące mieć nadzieję, że tam, na zewnątrz, jest ciekawiej niż tutaj - z kubkiem, z kocem i z książką.
OdpowiedzUsuńjesień mnie ostatnio zawodzi. z ogromną radością przeglądam te zdjęcia - takiej Warszawy nie znałam!
Dziękuję bardzo! Co do wiewióry - kupiłam ją wbrew zdrowemu rozsądkowi cichemu głosikowi w mojej głowie "przecież masz dwadzieścia lat!" :).
OdpowiedzUsuńCzekam na coś nowego u Ciebie!
świetnie przerobione te skrzynki!
OdpowiedzUsuńco do tych śladów po kulach na murach to się zgadzam.
zapraszam do mnie ;)