piątek, 30 sierpnia 2013

I could see for miles, miles, miles

Trochę sobie zniknęłam. Chyba nie miałam potrzeby zaglądania tutaj, bo nie mogę powiedzieć niestety, że zupełnie odcięłam się od wirtualnego świata. Zastanawia mnie właściwie jaki ma sens prowadzenie takiego bloga - o najbardziej prywatnych sprawach i tak nie piszę w przestrzeni internetowej, nawet anonimowo. Chyba po prostu czasem mam ochotę podzielić się jakimiś spostrzeżeniami nie tylko z kartką papieru, niech więc tak zostanie. Takie miejsce na wszelki wypadek, żeby wylać swoje żale i marudzenia, pokazać kilka zdjęć, z których jestem zadowolona, napisać o ulubionej piosence. Nie szkodzi, że przeczytają to trzy osoby, chyba wystarczy sam fakt wysłania tego w przestrzeń.

Sporo się wydarzyło podczas tych moich blogowych wakacji:
- otrzymałam wykształcenie wyższe
- porzuciłam rude włosy na rzecz blondu
- zwiedziłam kolejne trzy regiony we Włoszech
- byłam na koncercie Florence + The Machine i myślałam, że umrę ze szczęścia
- zauważyłam, że nie bawi mnie już to co kiedyś
- pogodziłam się z faktem, że niektóre znajomości z czasem się zmieniają i nawet kończą i że tak musi być
- obejrzałam prawie cały "Przystanek Alaska" i troszkę zatęskniłam za zimą

Wpadam już chyba w nostalgiczny nastrój, ale chyba trochę się zagalopowałam, bo jakby nie było mam jeszcze miesiąc wakacji. Wszystko przez ten sierpniowy chłód i zapach jesieni. Czujecie?

IMG_2462
IMG_3132