czwartek, 16 sierpnia 2012

Moonriver

Tak się złożyło, że tego lata wiele wieczorów spędzam sama. Brzmi trochę dramatycznie, ale nie ubolewam nad tym faktem jakoś bardzo. Przywykłam do samotności, nawet ją lubię, chociaż czasami czuję się trochę dziwnie i pusto. Pamiętam takie zdanie ze "Szklanego klosza": "Gorąca kąpiel jest dobra na wszystko, no, prawie na wszystko". Nawet się zgadzam, chociaż w moim wypadku można by dodać jeszcze stare filmy. Najlepiej te, w których gra Audrey Hepburn lub Judy Garland. Mogą być musicale. Aby najlepiej działać na przytłaczajacą samotność powinny zawierać przede wszystkim: uroczą aktorkę, staroświeckiego pana w kapeluszu, wspaniałe sukienki, piękną muzykę (a zwłaszcza głupiutkie piosenki) i oczywiście happy end. Oglądając taki film pod kocykiem, z kotem u boku, kubkiem herbaty i miską popcornu (lub czegoś równie, przepraszam za słowo, zajebistego) zawsze czuję się lepiej. Chociaż z drugiej strony łatwo popadam także w dość nostalgiczny nastrój.


TRANSLATION:


I'm spending way more time alone this summer than I was expecting. Seems like I got used to it, but sometimes it just gets me down. I think that evenings are the hardest. Sylvia Plath wrote that it's the hot bath what cures mostly everything. I would also add watching old movies. Preferably those with Audrey Hepburn or Judy Garland. Could be musicals. To work properly for overwhelming loneliness, they must contain: lovely actress, handsome oldfashioned gentleman, pretty dresses, beautiful music (silly songs much-desired) and, last but not least, happy end. Watched in bed, with hot tea and bowl of popcorn (or something equally awesome) always puts me in better mood and some kind of nostalgia.


5 komentarzy:

  1. uwielbiam Judy Garland <3 ZAPRASZAM!!! Trochę męskiej mody :) http://www.hausoferick.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiecham się czytając, co napisałaś. Mam przed oczami samą siebie - wieczór, film, herbatka, coś niezdrowego do jedzenia i przerażająco duży kot wpychający się pod kołdrę. Też spędzam większość tegorocznych wakacyjnych wieczorów sama.
    Lubię filmy z pięknymi strojami, chyba moim ulubionym gatunkiem stały się filmy kostiumowe, chociaż, szczerze mówiąc, lubię też głupiutkie amerykańskie komedie romantyczne z happy end'em. Lubię sobie pomarzyć, że istnieją filmowe miłości. I takie filmy poprawiają mi nastrój dopóki nie zaczynam sobie na nowo uświadamiać po seansie, że są nikłe szanse aby mnie coś takiego spotkało.

    Dodaje do obserwowanych. Przez tego kota i kocyk :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za długi komentarz :) Ja również bardzo lubię filmy i seriale kostiumowe, zwłaszcza te na podstawie powieści Jane Austen. Wiem, że życie w XVIII czy XIX wieku nie było sielanką, ale chciałabym chociaż na trochę przenieść się do czasów, kiedy kobiety nosiły bajeczne stroje, a zamiast do klubów chodziło się na prawdziwe bale (albo przynajmniej dancingi).

      Usuń
  3. Wiem o jaki rodzaj wieczorów Ci chodzi. Też mam takie dni, że nerwowo szukam czegoś czego mi brakuje, kręcę się w miejscu i nie wiem o co chodzi. A potem włączam stary film, który widziałam tysiąc razy, parzę herbatę i okazuje się, że dokładnie to mi było potrzebne. Przydałyby się w tej notce jakieś tytuły, bo właśnie szukam czegoś z happy endem, na ten wieczór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka mi przychodzi do głowy: "Spotkamy się w St. Louis" - uroczy, lekko kiczowaty musical z Judy Garland, bardzo przyjemnie się go oglądało. Mogę polecić także "Zabawną buzię", "Paradę wielkanocną" czy na przykład "Sabrinę".

      Usuń