niedziela, 29 września 2013

Oh London, where the clouds never go away

♫ She & Him - London ♫

Za oknem szaro, srebrno-zielone liście wierzby, która rośnie przed moim domem nagle zrobiły się żółto-zielone. Pada deszcz, pranie znowu nie wyschnie. Kolejny dzień mija mi na siedzeniu pod kocem, bo katar nie chce odejść, mimo moich licznych próśb i hektolitrów herbaty z miodem i cytryną. Wakacje były wspaniałe, ale chyba dopadła mnie melancholia, którą zawsze odczuwałam w liceum przed rozpoczęciem roku. Jestem zniechęcona do wszystkiego, powrót na studia będzie bardzo trudny, chociaż wiem przecież, że nie będzie źle. To takie irracjonalne uczucie.

Aktualna jesienna aura i moja melancholia to chyba dobry moment, żeby podzielić się z Wami moim Londynem. Są takie miejsca, w których od razu czuję się dobrze, wręcz swojsko. I nie szkodzi, że są to wielkie, z pozoru nieprzyjazne miasta. Mam tak z Berlinem, który jednak ma wiele wspólnego z Warszawą, ale też z Londynem, miastem już zupełnie odmiennym, nie tylko wizualnie/architektonicznie, ale i kulturowo. Kiedy jednak znalazłam się tam po raz pierwszy, od razu wiedziałam, że to miejsce, do którego od tamtej pory zawsze będę tęsknić. We wrześniu udało mi się znowu tam wrócić - tym razem miałam odrobinę więcej czasu i więcej luzu, bo najważniejsze, turystyczne "must see" miałam już zaliczone podczas swoich poprzednich wizyt; mogłam więc odkrywać miasto od zupełnie innej strony - na długich spacerach "nie-wiadomo-w-jakim-celu" i odwiedzaniu mniej oczywistych miejsc.

Pierwszego dnia po zmęczone po podróży uznałyśmy, że jedyne co możemy zrobić, to iść na spacer - pogoda sprzyjała, bo po początkowym deszczu wyszło piękne słońce. I tak najpierw wyruszyłyśmy na poszukiwanie domu A.A. Milne'a, który A. bardzo chciała zobaczyć, a który znajdował się w okolicy. Spacerowanie po Chelsea równa się nieustannym westchnieniom i okrzykom "tu będę kiedyś mieszkać!".
IMG_3177

Doszłyśmy do rzeki i naszym oczom ukazał się piękny widok - słońce odbijające się w Tamizie i oświetlające szklane budynki, ciemne chmury kontrastujące z błękitnym niebem, budynki z czerwonej cegły, złocony most i co jakiś czas migający czerwony autobus.
IMG_3184
IMG_3191
IMG_3193

Postanowiłyśmy ruszyć dalej brzegiem Tamizy nie bardzo wiedząc dokąd dojdziemy, bo jak człowiek porusza się po mieście głównie metrem, to nie jest zbyt mocny w topografii. W międzyczasie słońce zaczęło zachodzić i kontrastowe kolory zmieniły się w pastele - pomarańczowe, niebieskie, fioletowe.
Nawet szpetne budynki po drugiej stronie rzeki wydawały się piękne w tym świetle. Elektrownia Battersea wyglądała wręcz surrealistycznie.

IMG_3214
IMG_3232
IMG_3234
IMG_3239
IMG_3244
Kiedy tak szłyśmy rzuciłam na żarty, że jak tak dalej będziemy wędrować, to dojdziemy do Westminsteru. No i doszłyśmy. Ale może i dobrze tak powitać Londyn, nawet jeśli znalazłyśmy się w najbardziej turystycznym z możliwych miejsc. Nie widziałam jeszcze parlamentu o zmierzchu.
IMG_3249
IMG_3265
IMG_3279
IMG_3297
IMG_3301
No tak i właśnie notka, w której miałam umieścić większość zdjęć ze swojego wyjazdu została poświęcona na jedno popołudnie. Ale może to i dobrze, ten wyjazd był dla mnie takim zasileniem baterii przed nowym rokiem i nie chcę go zbyt szybko zapomnieć. Możliwe więc, że na najbliższy czas ten blog stanie się turystyczno-fotograficzny. Będę karmić was moimi opowiastkami i hodować sobie swoją tęsknotę do tego miasta.

2 komentarze:

  1. W takim razie czekam na kolejne zdjęcia z niecierpliwością! Lubię Twoje zdjęcia. Niebo z ósmego jest magiczne ,a patrząc na dziesiąte czuję klimat tego miejsca (choć nigdy tam nie byłam :D). Ależ Ci zazdroszczę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na kolejne zdjęcia,oby jak najwięcej! Marzy mi się Londyn, takie właśnie przechadzki bez konkretnego celu,bez pośpiechu, niesamowicie zazdroszczę :3 piękny post i takie magiczne zdjęcia./
    Moje podróże w góry po cyklicznym powtarzaniu się rok w rok, też zakończyły się ładne parę lat temu,a przyznam,że miło było tam wrócić!

    OdpowiedzUsuń